Ariana | Blogger | X X

21.03.2018

4. Zombie zombie nie równy



   Paulina zdjęła z oczu opaskę i wciągnęła gwałtownie powietrze. To, co zobaczyła przed sobą nijak się miało do tego, co myślała, że zrobili.
   Dookoła nich walały się trupy. Część z nich wyglądem nie odróżniała się od tych, które widzieli wcześniej, ale niektóre…
- O kurwa… - tylko tyle udało się powiedzieć Gosi, zanim zwymiotowała.
   Zaraz dołączyła do niej Paula i Robert, a Kamil, wbijając wzrok w martwe, zielone oczy dziewczyny, która leżała tuż przed nim, czuł, że zaczyna drżeć.
- Oni… - zaczął słabo Tomek.
- Naprawdę się zaczęło – przerwała mu Paulina, dotykając rozerwanego policzka zombie.
   Jednego z pierwszych w pełni ludzkich zombie.

- Nie, nie, nie, nie, nie! Zostaw mnie! Nie wrócę tam! – wrzeszczała Gosia, próbując wyrwać rękę z uścisku Kamila.
- Skarbie, musimy, jak inaczej chcesz stąd wyjść? – chłopak starał się być spokojny, ale i jemu nie podobała się wizja powrotu na to pobojowisko.
- Ilu ich było? No? Ilu?! – podnosiła głos coraz bardziej - Nie rozumiesz?! Zabiliśmy ludzi! – szarpnęła się mocniej, uwalniając w końcu – To nie były jakieś głupie potwory o żółtych oczach! Oni walczyli o życie tak jak my! – odsunęła się chwiejnie od niego – Nas też to czeka! Chcesz tego? – w jej oczach pojawiły się łzy.
   Kamil podszedł do niej i przytulił ją z całej siły.
- Nic nam się nie stanie, okej? To tylko gra. Testuje nas. Pewnie specjalnie nadał im taki wygląd, żeby złamać naszego ducha – pocieszał brązowowłosą, choć sam nie wiedział czy w to wierzyć.
   Bo jak uwierzyć w to, że przypadkowy zombie wyglądał dokładnie jak jego koleżanka z dzieciństwa?

   Stali przed galerią, wbijając wzrok w otwór, z którego przed chwilą wyszli. Starali sobie wmówić, że nikt nie zginął, że to tylko prowokacja, ale od pierwszej nocy wpadali na całe, jedynie lekko podgniłe zombie. Do tej pory żadne nie wyglądało, jakby przemieniło się od ugryzienia.
   Paulina niespodziewanie wybuchła śmiechem, kręcąc głową z politowaniem. Próbowała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Mogła tylko stać i się śmiać.
   Pozostali patrzyli się na nią dziwnie. Wyglądała, jakby oszalała. Na twarzy miała ślady krwi, a w ręce ściskała z całej siły nóż, machając nim, jakby miało to pomóc złapać jej powietrze.
- Gość naoglądał się za dużo seriali – wydusiła w końcu między kolejnymi napadami śmiechu i usiadła na betonie.
   Tego dnia miała swój pierwszy napad paniki.

   Głośny śmiech Pauliny dotarł do krążącej po galerii grupy. Dziewczyna o płowych włosach i zielonych oczach poznała go niemal od razu, więc nawet się nie tłumacząc, złapała uroczą blondynkę za rękę i pociągnęła w stronę, z której słyszała znajomy głos.
   Wybiegła na parking, na którym Tomek próbował z pomocą Kamila uciszyć swoją wijącą się po ziemi siostrę. Decowa zapowietrzyła się, wydając z siebie odgłosy zbliżone do hamującego pociągu, a pozostałe dziewczyny patrzyły na nią ze łzami w oczach.
   Nie bardzo wiedząc co się stało, podbiegła do nich, uśmiechając się szeroko.
- No hej, panienki – uwiesiła się na ramieniu Gosi, która, zaskoczona tym, odskoczyła od niej gwałtownie.
   Zielonooka przekrzywiła głowę, przyglądając się brązowowłosej, po czym przeniosła wzrok na pozostałych.
- Co robicie? – zapytała, jakby właśnie wróciła z zakupów w typową wakacyjną niedzielę, a nie z galerii pełnej łażących pożeraczy mózgów.
   Paulina podniosła głowę, patrząc na nią załzawionymi od śmiechu oczami.
- Zabijamy zombie, chcesz dołączyć? – na te słowa dziewczyna kucnęła.
   Znała Decową od dawna i nie raz była świadkiem jej głupawek, ale tym razem było inaczej. Słyszała po jej głosie, że była wstrząśnięta i potrzebowała odreagować.
- To byliście wy? – zapytała, a widząc, że Paulina zaczyna się jeszcze bardziej śmiać, przytuliła ją mocno – Ej, skarbie, i tak już nie żyli.

   Chwilę trwało zanim blondynka się uspokoiła. Gdy jednak w końcu się to udało, Tomek zmierzył wzrokiem przybyszów.
- Słuchaj, Laura, wiem, że źle to zabrzmi, ale cieszę się, że cię widzę – uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Zważywszy na okoliczności, nie obraź się, ale ja też się cieszę, że was widzę – odpowiedziała Laura, patrząc po znajomych twarzach – Jestem w szoku, że poradziliście sobie z tym zadaniem – w jej głosie słychać było pewnego rodzaju smutek.
- My też – mruknął Kamil, patrząc na dziwnie cichą Decową – Co tu robiliście? – wskazał na blondynkę, którą przyciągnęła za sobą i czarnowłosego chłopaka, który przybiegł zaraz za nimi.
- Szukaliśmy przyjaciół – powiedziała cicho blondynka, ściskając Laurę za ramię.
- Zgubili się? – Paula spojrzała na nią – Możemy wam pomóc ich szukać – zaproponowała, nie pytając innych o zdanie. To była Laura, musieli jej pomóc.
   Nowo przybyła trójka spojrzała po sobie niepewnie i z bólem w oczach.
- Są. Zaścielają całą podłogę w galerii – słowa chłopaka uderzyły w nich niczym piorun.
   Nie ważne jak bardzo by teraz zaprzeczali, nie mogli zmienić prawdy. To byli ludzie.
- Przepraszam… - słaby głos Pauliny przerwał niezręczną ciszę, która między nimi zapadła.
- I tak już nie żyli – skwitowała równie cicho Laura, tym razem starając się pocieszyć siebie, a nie ją.

   Humory nie dopisywały im ani trochę. Laura razem z Kasią i Łukaszem postanowili do nich dołączyć i teraz wszyscy kierowali się z powrotem do mieszkania.
- Macie zapasy? – zapytał Łukasz, patrząc na Tomka, który wydawał mu się najbardziej dojrzały ze wszystkich.
- Tylko to, co w busie. Jeszcze nie szukaliśmy niczego na zapas – chłopak wzruszył ramionami – Ale będziemy musieli poszukać szmat i płynów, żeby go umyć – spojrzał na Łukasza i uśmiechnął się szeroko – Nawet nie chcesz wiedzieć jak to wyglądało – zaśmiał się i przeczesał włosy dłonią – Istna masakra.
Kasia wzdrygnęła się na samą myśl.
- Nie wydaje mi się, że powinniśmy tak łatwo odbierać im żyć – powiedziała, a jej głos zabrzmiał niczym dźwięk dzwoneczków, delikatny i w jakiś niezrozumiały sposób, poprawiający humor.
- Lepiej my im niż oni nam – głos Pauliny zabrzmiał dziwnie szorstko, ale tylko Kamil zwrócił na to uwagę.
  Zaczynał się o nią martwić.

   Do mieszkania dotarli w miarę bezpiecznie. Laura i jej znajomi mieli ze sobą tylko jeden pistolet i nóż, ale i tak zapewniało im to odrobinę lepszą obronę niż nic.
   Gdy weszli do środka, ich uszu dobiegł głośny głos Izy.
- Pobaw się sama, ja nie mam na to czasu! – coś trzasnęło, a później z salonu wybiegła Ola, ściskając w jednej ręce dwie lalki Barbie , a w drugiej Kena.
- Gosia! – krzyknęła uradowana i rzuciła się na siostrę, przytulając ją mocno i przy okazji wbijając zabawki w jej plecy.
- Hej, szkrabie  - zaśmiała się trochę nerwowo dziewczyna – Stęskniłaś się? – zapytała, odwzajemniając uścisk.
   Ola pokiwała energicznie głową i puściła ją.
- Pobawisz się ze mną? – wyciągnęła w jej stronę lalki z proszącą miną.
   Gosia zerknęła na Kamila, a później uśmiechnęła się ponownie do siostry.
- Jasne, tylko się umyję, okej? – poklepała ją po główce.
   Ola przyjrzała się jej, po  czym przeniosła wzrok na pozostałych.
- Mama będzie zła, że się tak wybrudziliście – wskazała na Kamila – Lepiej uciekajcie, zanim was nie zobaczyła – przybrała bardzo poważny wyraz twarzy.
- Póki, szczylu, póki – zaśmiał się Kamil – Ja pierwszy! – zawołał i rzucił się w stronę łazienki.
   Ta mała zawsze poprawiała mu humor.

- I co teraz? – Tomek, Kamil i Karol stali nad wanną, patrząc na kran, z którego powinna lecieć woda.
- Chyba musimy pobawić się w grzanie na gazie. Albo myć w zimnej – mruknął Tomek.
   Nie bardzo chciało mu się tak z tym pieprzyć, ale co innego mieli zrobić? Wyglądali jak z jakiegoś taniego horroru.
- Kurwa, nawet nie pomyślałem, że odetną nam wodę – na twarzy Kamila malowało się niezadowolenie.
   Miał nadzieję, że szybko się ogarnie i położy na chwilę, aby zresetować umysł, ale jak na złość wszystko musiało iść nie tak.
- Mamy apokalipsę, debilu, czego się spodziewałeś? – usłyszał w odpowiedzi beznamiętny głos Pauliny.
   Przeniósł na nią wzrok, ale ona patrzyła się w sufit, opierając razem z pozostałymi dziewczynami o ścianę.
   Te zmieniające się humory nie były u niej czymś normalnym. Nie podobało mu się to. Nie żeby, bał się, iż nagle jej odwali i ich wszystkich pozabija, po prostu nie chciał znaleźć jej zwłok na środku kuchni, gdy tylko na chwilę spuszczą ją z oka.

   Paulina siedziała w wannie, niespiesznie pozbywając się z ciała krwi zombie. Butelkowana woda w tym momencie była niepotrzebnie zużywana, ale nie chcieli chodzić śmierdzący przez resztę dnia.
   Zastanawiała się czy to, co wydarzyło się w galerii było złe. Do tej pory zombie traktowała jak typowe mooby, teraz jednak zrozumiała, że część z nich to gracze, którzy nie dali rady większej grupie potworów i po przegranej zasilili ich szeregi.
   Czy to czeka też nas?, przemknęło jej przez myśl. To nie tak, że od początku nie wierzyła, że mogą umrzeć. Po prostu nie brała tej gry na poważnie. Mierząc się z zombie musiała dawać z siebie wszystko, ale gdy udawało jej się je pokonać, czuła się niezwyciężona. Jakby ta gra nie działa się naprawdę. Coś jak w Sword Art Online – zakładasz gogle i znajdujesz się w nowym świecie, gdzie w każdej chwili coś może cię zabić, by później obudzić się w miejscu respawnu i ponownie ruszyć do walki.
   Z tym, że to była ta wersja SAO, z której nie dało się wylogować.
- Paulina, my idziemy po wodę i jakieś ubrania dla Kasi, Laury i Łukasza! Będziemy za godzinę, może dwie! – Paula uderzyła dłonią w drzwi – Pilnuj ich! – dodała ze śmiechem, jednak jej przyjaciółka wiedziała, że boi się opuścić mieszkania.
- A ty pilnuj Tomka! – odparła grubsza dziewczyna radośnie, by nie martwić Pauli.
   Może i nie była najlepsza w udawaniu, że wszystko jest okej, ale miała dobrego nauczyciela. Nie raz widziała jak Tomek zmuszał się do uśmiechu, by w telefonie zabrzmieć na szczęśliwego. Podziwiała go za to, ale też z tego powodu nie sypiała po nocach. Kłamanie o uczuciach było złe. Mogło go zniszczyć.
   Na chwilę za drzwiami zapadła cisza. Paula była jej przyjaciółką, oszukanie jej zawsze było trudne.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? – padło pytanie z ust drobnej dziewczyny.
   Paulina odchyliła się do tyłu, zamykając oczy.
- Wiem. Idź już – tym razem już nie udawała. Nie miała na to sił.
   Musiała na spokojnie wszystko przetrawić.

   Kamil, Tomek, Gosia, Paula i Robert ruszyli do osiedlowego sklepiku. Ich lista „zakupów” nie była za długa, ale postanowili skoczyć najpierw po wodę i zostawić ją na klatce niż lecieć po nią z siatkami ubrań i targać później na samą górę.
- Bierzemy co trzeba i wychodzimy. Żadnego rozglądania się – przypomniał Kamil i otworzył drzwi, wchodząc do środka  z pistoletem w ręku.
   Gosia z Paulą i Robertem zostali na zewnątrz, pilnując, aby nic nie zaskoczyło ich towarzyszy, Tomek zaś dołączył do Maleca. Nie rozdzielali się, nauczeni przygodą sprzed kilku godzin. Szli powoli, sprawdzając każdą alejkę, choć nie słyszeli żeby w środku znajdował się ktoś poza nimi.
- Z Pauliną wszystko w porządku? – zapytał cicho Kamil, wykorzystując fakt, że byli sami.
   Tomek zerknął na niego kątem oka. Nie wyglądał jakby się martwił.
- Poradzi sobie. To tylko lekki szok. Mógłbym się założyć, że bardziej zaskoczył ją fakt, że ludzie mogą przemienić się w zombie niż to, że ich zabiła – na jego twarzy widać było, że on akurat nie potrafił się z tym pogodzić, dlatego starał się o tym nie myśleć.
- Myślisz, że naprawdę jest taka twarda? – w głosie Maleca słychać było, że ma wątpliwości.
   Znał Paulinę dość dobrze, w końcu nie raz zdarzyło im się razem napić, wyskoczyć do kina czy przesiedzieć ze sobą cały dzień. Głównie dlatego, że towarzyszył Gosi, ale zawsze to coś.
   Paulina kojarzyła mu się z pewną siebie, wygadaną, dziecinną, ale i godną zaufania osobą, jednakże wiedział też, że łatwo się denerwuje i zasmuca. Kiedyś, w przypływie alkoholowej odwagi, dziewczyna podała mu adres swojego bloga, na którym pisała krótkie opowiadania. Wtedy poznał jej inną stronę, tę delikatną i kobiecą. Jak mógł uwierzyć, że ta wrażliwa dziewczyna poradzi sobie z myślą, że zabiła ludzi?
- Wie, że już nie żyli – przypomniał mu blondyn.
   Kamil westchnął cicho. On też wiedział, ale wcale mu to nie pomagało. Poszedł na ten wypad, by oderwać myśli od tego co zrobili. Wiedział, że w nocy to do niego wróci i bał się tego jak cholera.

- No to po co tutaj przyszłaś? – Paula spojrzała na Gosię zdenerwowana – Albo się ogarniesz, albo wracaj do mieszkania!
- Chciałabyś! Miałabym puścić go samego?! Po tym wszystkim?! – brązowowłosa wycelowała w blondynkę nożem – Prędzej zginę razem z nim niż pozwolę mu iść samemu! – na jej twarzy widać było furię.
- Jasne, pozabijaj nas wszystkich! Przecież nie ma nic lepszego niż śmierć całej grupy, bo jedna idiotka za bardzo boi się, że jej chłopak nawali, by puścić go samego, narażając tym samym pozostałych na niebezpieczeństwo! – okularnica uderzyła wyciągniętą w jej stronę rękę, która dzierżyła broń.
- Na niebezpieczeństwo?! To ty jesteś piątym kołem u wozu! Wystarczy chwila i zombie przewróci cię na ziemię, a my będziemy musieli cię ratować! – Gosia spojrzała na drobną przyjaciółkę ze złością.
- Nie jestem tak głupia, by lecieć sama gdziekolwiek! To, że ty tak zrobiłaś nie znaczy, że każdy ma IQ niższe od chomika! – Paula zrobiła krok w jej stronę.
- Dziewczyny… - zaczął Robert, ale one mu przerwały.
- Nie wtrącaj się! – krzyknęły głośno i wróciły do przerwanej kłótni.
-  Jeżeli nie chcesz zabijać zombie to nie powinno cię tu być – powiedziała już trochę spokojniej Szkielówna.
   Nie chciała się złościć na przyjaciółkę, ale takie zachowanie mogło ściągnąć na nich zgubę.
- A ty niby co? Sama chcesz trzymać się od tego z dala i liczysz, że nikt nie zauważy! – słowa Gosi ją zabolały.
- Wiesz co? Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Aż tak zazdrosna jesteś o Kamila, żeby narażać nas wszystkich? – pokręciła głową.
- Nie jestem zazdrosna! – Gosia warknęła głośno i już chciała coś powiedzieć, gdy nagle poczuła dłoń Roberta na ramieniu.
- Dziewczyny, mamy problem! – zawołał blady na twarzy chłopak.

   Grupa zombie była zbyt duża. Chłopacy, słysząc jak tamci dobijają się do drzwi, rzucili wodę na podłogę i ruszyli pędem w ich stronę.
   Wiedzieli, że Robert, Paulina i Gosia nie poradzą sobie z dziesięcioma zombie, więc kazali im dać znać, gdyby pojawiło się ich zbyt wiele. Gdy wypadli na zewnątrz z najczarniejszym scenariuszem w głowie, zamarli.
- Trzy…? – Tomek spojrzał na sunące się powoli w ich stronę zwłoki.
   Paula potrząsnęła głową, wskazując na uliczkę obok.
- Więcej – brzmiała, jakby zaraz miała się rozpłakać – Pobiegły za nią – w jej oczach szkliły się łzy.
   Kamil spojrzał na nią, a później na Roberta.
- Gosia… - powiedział słabo i ruszył biegiem we wskazanym kierunku.

   Paulina wyszła z wanny i ogarnęła się najszybciej jak umiała. Nie wiedziała ile czasu spędziła, mocząc nogi w zimnej, zakrwawionej wodzie, ale nie przejmowała się tym. Ubrana w czarne legginsy i szarą bokserkę, wyszła z łazienki, pozwalając mokrym włosom spokojnie schnąć.  Cieszyła się, że jest lato, bo nie musiała martwić się, że przeziębi się chodząc z mokrą głową.
   Widziała jak w kuchni uwija się Laura z Kasią, Olą i panią Ewą, szykując kolację dla trochę rozrośniętej grupy. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie, widząc jak dwunastolatka radośnie nuci pod nosem, starając się pokroić ziemniaki równie szybko co jej mama.
   To było urocze. Prawie, jakby urządzali imprezę i razem przygotowywali przekąski.
   Nagle poczuła, że ktoś stanął za nią i to naprawdę blisko. Zadarła głowę, lekko zaskoczona i spojrzała na Łukasza. Jego czarne włosy i niebieskie oczy kontrastowały z jasną cerą. Nie znała go, ale mogła przysiąc, że pewnie sporo dziewczyn się za nim uganiało.
   O ile nie jest gejem, przeszło jej przez myśl.
- Tomek coś mówił o myciu busa, nie? – jego głos był głęboki, ale nadal bardzo młodzieńczy.
   Paulina poczuła, że znalazła kolejny cel swoich homo-fantazji.
- Tak, ale w tym domu jak na złość nie ma żadnych płynów. Myślisz, że zabrali je ze sobą za granicę? – zapytała lekko rozbawiona.
   Łukasz uśmiechnął się.
- Może – przyznał cicho – Masz ochotę trochę się porozglądać? – zapytał.
   Może pierwsze wrażenie dała beznadziejne, ale widział, że sporo osób na niej polegało. Wiedział, że Laura i Karol dadzą sobie radę z obroną Kasi i pozostałych, więc chciał zgarnąć siostrę Tomka, jakby podczas szukania płynu miało się zdarzyć coś złego.
- Czy to randka? – zażartowała Decowa, a Łukasz spojrzał na nią, marszcząc brwi – Rozumiem, że chyba za wcześnie na takie żarty – zaśmiała się nerwowo - Nie ważne, chodź – przewróciła oczami i odwróciła się w jego stronę.
   Łukasz grzecznie się odsunął, puszczając ją przodem.

   Brązowowłosa wdrapała się na jakiś samochód, starając nie dać się złapać otaczającym ją trupom. Gdy wcześniej kilka z nich podeszło za blisko, chciała zaatakować, ale spanikowała. Uciekła sama nie do końca wiedząc gdzie, na ślepo kierując się z dala od zagrożenia. Teraz, patrząc na wyciągnięte w jej stronę ręce, wiedziała, że to był zły pomysł.
   Ściskając w dłoni nóż, obracała się dookoła, szukając wyjścia z tej sytuacji. Była w pułapce. Może pójście z Kamilem to był zły pomysł? Nadal miała w głowie obraz zamordowanych przez nich ludzi.
   Zombie, upomniała się.
   Nie mogła traktować ich tak, jak ludzi, inaczej naraziłaby wszystkich na niebezpieczeństwo, ale co mogła zrobić? Dla niej to, co zrobili było rzezią. Może i nie wiedzieli z czym walczą, ale nie wahali się. Paulina raz po raz wbijała nóż w czaszki potworów, jakby to było coś naturalnego. A nie było.
   Kamil nie był lepszy. Jak mogła puścić go samego i pozwolić mu znowu splamić sobie ręce krwią? Miała nadzieję, że gdy będzie obok to w jakiś sposób go przed tym powstrzyma. Ale nie mogła. Jeżeli chciała wyjść z tego żywa, on będzie musiał znowu zabić.
   Wcześniej wydawało jej się, że zombie to zombie. Nic poza tym. Teraz jej światopogląd runął. Co jeżeli to były ofiary nieudanego eksperymentu? Jak mogłaby spojrzeć sobie w twarz, gdyby któregoś z nich zabiła?
   Czuła, że po policzkach płyną jej łzy. Była bezsilna. Strach i wyrzuty sumienia blokowały jej ruchy. Ręka drżała, jakby wypiła o kilka kieliszków za dużo, a obraz przed oczami zamazywał się.
   Warczenie przeplatało się z głośnym dudnieniem jej serca. Zginie. Czuła, że zginie. Ile czasu minęło odkąd tu weszła?
   Poczuła jak jeden z zombie złapał ją za nogę. Krzyknęła głośno, wyrywając ją i robiąc krok w przód. Auto zachwiało się. Kolejne zombie próbowało jej dosięgnąć. Miała ochotę skulić się i pozwolić, żeby los sam zadecydował co się z nią stanie. To nie było na jej siły. Nie nadawała się do tego. Chciała po prostu wrócić do domu, usiąść w fotelu, napić się herbaty i obejrzeć jakiś serial. Nic więcej. Czy to tak wiele?
   Nagle usłyszała wystrzał. Otworzyła oczy i zobaczyła Kamila, biegnącego w jej stronę. Był zły. I przestraszony.
   Zaraz za nim przybiegł Tomek. Część zombie odwróciła się i skierowała w ich stronę, ale nie zatrzymało ich to. Strzelali, nie zawsze trafiając, ale nie poddawali się. Ucieszona ich widokiem Gosia zapomniała o tej części, która ją otaczała. Nagle jeden z zombie pociągnął ją za przydługą koszulkę. Upadła na dach auta z piskiem. Czuła smród jaki rozsiewał wokół siebie trup. Próbowała wstać, ale uścisk bestia miała silny. Drugi z zombie zacisnął rękę na jej ramieniu, pochylając się nad jej głową i już prawie ją ugryzł, gdy nagle coś przebiło na wylot jego głowę.
   Gosia spojrzała na Paulę zaskoczona. Blondynka uśmiechnęła się do niej z ulgą i w tym samym momencie zombie ruszył na nią. Nawet nie zdążyła zareagować, gdy Kamil uderzył go śmietnikiem, po czym, gdy ten padł na podłogę, użył swojej prowizorycznej broni, aby roztrzaskać mu głowę.
   Gosia spojrzała na swojego chłopaka, który siedział na klatce potwora, raz po raz uderzając śmietnikiem w jego twarz. Chłopak wpadł w furię. Krzyczał coś, nawet nie zauważając, że trup znieruchomiał. Cały w jego krwi wyżywał się za wszystko, co do tej pory musiał przejść.
    Brązowowłosa patrzyła na niego z szokiem. Nie. Nie, nie, nie… Zsunęła się z auta i dopadła do Kamila, przytulając go z całej siły.
- Już, skarbie, już… Spokojnie… Wszystko będzie dobrze – szeptała mu do ucha.
   Z jego gardła wydobył się ochrypły śmiech.
- Nie będzie i doskonale o tym wiesz… - dopiero teraz Gosia dostrzegła łzy na jego policzkach.

- W ten sposób zajmie nam to całą wieczność – Łukasz spojrzał na Paulinę lekko poirytowany.
   Zwiedzili już trzy bloki i wszędzie były zamknięte drzwi. Rozumiał, że wyważanie nie wchodziło w grę, bo za dużo hałasu i pewnie nie dali by sami rady, ale takie łażenie bez celu, z nadzieją, że gdzieś im się poszczęści, było dużo bardziej niebezpieczne.
- Mogę spróbować otworzyć zamek, ale nie obiecuję, że się uda. Nigdy tego nie robiłam – blondynka sięgnęła po wsuwkę, którą miała we włosach.
- Tylko szybko, będę pilnował schodów – mruknął, patrząc na nią powątpiewająco.
   Spędzili na poszukiwaniach już trochę czasu, ale póki co dziewczyna nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Była zwyczajna. Nie bardzo rozumiał to całe zamieszanie wokół jej osoby. Spanikowała? Zdarza się. Ale po co brali ją ze sobą? Mogła zostać z dzieciakami. Nie wyglądała na wojowniczkę. Raczej taka ciepła klucha. Dosłownie.
   Coś szczęknęło w drzwiach. Zaskoczona dziewczyna podniosła się z kucek i złapała za klamkę, otwierając mieszkanie.
- Udało się – powiedziała, uśmiechając się do niego szeroko.
   Cóż, może nie jest taka beznadziejna, pomyślał chłopak, wchodząc do mieszkania jako pierwszy.

- Coś jeszcze potrzebujemy? – na pulchnej twarzy widać było zniesmaczenie, gdy przechodziła nad starym kawałkiem pizzy.
- Raczej nie, chyba, że jesteś głodna – czarnowłosy chłopak wskazał na leżący na łóżku talerz z czymś co chyba kiedyś było spaghetti.
   Paulina przewróciła oczami.

- Jesteś obrzydliwy – mruknęła, poprawiając plecak na ramieniu.
   Łukasz zaśmiał się cicho. Cóż, zabawnie było oglądać, jak dziewczyna krąży po mieszkaniu, szukając odpowiednich rzeczy i próbując nie dotknąć tych wszystkich porozwalanych dookoła resztek.
- Sama wybrałaś to miejsce – wzruszył ramionami.
   Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym samym momencie coś uderzyło szafkę na korytarzu. Spojrzeli po sobie, wyciągając noże i ruszyli w stronę źródła hałasu. Nie łudzili się, że to któryś z ich towarzyszy, nie było opcji, żeby już wrócili, dlatego, w pełnej gotowości, wyszli z pokoju.
   Kawałek od nich stał zombie, uderzając raz po raz w szafkę i wyciągając w ich stronę ręce. Oboje nieświadomie odetchnęli z ulgą. Na myśl, że mieliby walczyć z większą grupą, robiło im się słabo. Bo niby jak mieliby wtedy wygrać? Było ich tylko dwoje.
   Łukasz podszedł do umarlaka i wbił mu ostrze w głowę, po czym odwrócił się w stronę Pauliny i uśmiechnął szeroko.
- Spokojnie, ze mną jesteś bezpieczna – powiedział, chcąc dodać jej otuchy.
   W tym samym momencie coś rzuciło się na niego od tyłu. Krzyknął, próbując się odwrócić, ale ciężar drugiego ciała pchnął go na szafkę i znajdujące się na niej zwłoki. Momentalnie zabrakło mu oddechu. Słyszał warczenie przy uchu i czuł ręce, próbujące rozwalić mu czaszkę. Nie spodziewał się, że trup może być tak ciężki do zrzucenia. Już myślał, że zaraz jego głowa eksploduje, gdy nagle przeciwnik przestał naciskać i opadł z głośnym plaśnięciem na podłogę.
- Sorki, miałam problem żeby dosięgnąć głowy – usłyszał nad sobą głos Pauliny.
   Podniósł się powoli, patrząc na niziutką dziewczynę, stojącą na krześle. Miała rękę umorusaną krwią, a na jej ustach malował się przepraszający uśmiech. Wyglądała jak dziecko, które coś przeskrobało i miało nadzieję, że zostanie mu to wybaczone.
   Jego wzrok powędrował na zwłoki obok jego stóp. Potwór miał pewnie z dwa metry, jak nie więcej. Cóż, przynajmniej wiem czemu był taki ciężki, pomyślał, wracając spojrzeniem na blondynkę.
- Ważne, że zdążyłaś – odwzajemnił uśmiech blado.
   Wolał nie myśleć co by się stało, gdyby zaklinowała się z krzesłem w przejściu.

   Do bloku, w którym się zatrzymali, zostało im niewiele drogi, ale nawet na tak krótkim odcinku pech nie opuszczał ich ani na moment.
- Biegnij do środka, ja je odciągnę – Łukasz machnął ręką w stronę Pauliny, poganiając ją.
- Chyba sobie żartujesz – prychnęła dziewczyna, rzucając plecak na ziemię – Od dzisiaj jesteśmy jedną drużyną, a drużyna trzyma się razem – wysunęła nóż z pochwy przymocowanej do uda.
   Wyglądała na gotową do walki, ale wcale się tak nie czuła. Po prostu wolała żartować, niż narzekać na to, że tego dnia zombie uczepiły się ich jak rzep psiego ogona.
- Jak zaraz walniesz tekstem z Power Rangersów to cię zabiję – na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Myślałam raczej o Czarodziejce z Księżyca, ale niech ci będzie, tym razem odpuszczę. Lubię swoje życie – powiedziała radośnie i ruszyła biegiem w stronę zombie.
   Czy się bała? Tak. Czy to ją powstrzymywało? W życiu. Teraz wiedziała, że podczas walki nie ma żartów. Musiała dać z siebie sto dwadzieścia procent inaczej żałowałaby do końca życia. Które prawdopodobnie zbyt długo by nie trwało, ale o tym wolała nie myśleć.
   Grupa zombie nie była jakoś specjalnie liczna. Kilka powolnych sztuk. Bułka z masłem, mogłoby się wydawać, ale dla nich to było coś więcej. Nie byli biernymi obserwatorami serialu, w którym ugryzienia były udawane, a zombie były tylko ucharakteryzowanymi statystami. Byli częścią prawdziwego show.

- Dlaczego ona nie ucieka? – załkała czarnowłosa kobieta, tuląc się do swojego męża.
   Mężczyzna pogłaskał ją czule po plecach, nie odrywając wzroku od toczącej się na ekranie walki. Był przerażony, ale i dumny. Jego mała córeczka dzielnie walczyła, próbując powstrzymać inwazję, którą planował ten wariat. Mogła zostać bohaterką. To podnosiło go na duchu. Wierzył w nią z całych sił. A mimo to, wolałby, aby była tu obok. Jego księżniczka. I syn. Wiecznie wesoły, pewny siebie. Starał się trzymać nadziei, że wyjdą z tego bez szwanku, ale…  Strach nadal w nim tkwił, jak cierń, którego nie da się wyjąć.
- Jest silna, poradzi sobie – powiedział cicho, całując kobietę w czubek głowy – Oboje są silni – zerknął na drugą część ekranu, gdzie właśnie w tej chwili Tomek zbliżał się do mieszkania.
   Uda im się. Nie było innego wyjścia.

***
Uhhh myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału :( Chyba wena mi uciekła (tak, tak, wmawiaj sobie… To tylko zwykły leń!)…
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał :) Wprowadziłam kolejne postacie i w sumie… Zostało mi jeszcze kilka innych ;P Może ktoś z Was ma ochotę na wymyślenie jakiegoś bohatera? Zerknijcie na rinmarugames.com i pokażcie jak wygląda Wasz bohater! :) Możecie też krótko go opisać i całość wysłać na e-mail: n.pisze@gmail.com :D Postaram się, aby każdy z przesłanych bohaterów pojawił się w jakimś rozdziale! :)
Konkurs na bonus wygrał MrKanciarz12! :) Powoli zabieram się za pisanie! :P Dziękuję, że wziąłeś udział <3
Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

♥♥♥