Ariana | Blogger | X X

14.02.2018

Bonus #3 Spóźnione walentynki

Bonus ten jest częścią przyszłej historii, jednakże wydarzenia te nie zostaną ukazane w głównej linii fabularnej! Ciekawe czy gdy pojawi się rozdział nawiązujący do bonusu to uda Wam się je powiązać ;)
Dla łatwiejszego rozróżniania – Paulina to Paulina Dec, Paula to Paulina Szkiel



   Minęło już półtora miesiąca odkąd to wszystko się zaczęło. Kamil z czasem zaczął zauważać, że Gosia stawała się wobec niego oziębła – odsuwała się za każdym razem, gdy chciał ją przytulić, krzywiła, gdy całował ją w szyję, a nawet odchodziła, gdy próbował zrobić coś więcej. Powoli zaczynało go to irytować, jednak strach wynikający z tego, że nie wiedział dlaczego tak się dzieje, przeważał szalę. Nie raz próbował podjąć ten temat, ale gdy tylko to robił, Rudzińska szybko zaczynała mówić o czymś innym lub biegła coś załatwić. W jego sercu rósł niepokój. Co jeżeli uznała, że nie chce być z mordercą? Jeżeli obrzydza ją sam fakt przebywania z nim sam na sam? Nie zniósł by tego.
   Z jednej strony zdawał sobie sprawę z tego, że Gosia nigdy by o nim tak nie pomyślała, a na pewno nie przez to, że zabija zombie, mimo to, gdzieś w głowie ciągle słyszał, jakby z oddali, własne wątpliwości. Wiedział, że nie robi nic złego, jego zdaniem zombie nie były ludźmi, jednak za każdym razem, gdy patrzył na plecy oddalającej się dziewczyny to coś w nim pękało.
- Gotowy do wyjścia? – do pokoju, w którym siedział brązowowłosy, wszedł Tomek.
+Na twarzy blondyna malowało się zmęczenie. Od kilku dni dręczyły go koszmary, przez co nie mógł się wyspać i teraz wyglądał gorzej niż niektóre zombie krążące w pobliżu ich bazy.
- Yup – przytaknął i wstał z fotela, łapiąc za leżący obok plecak – Łukasz, Michał i Paulina? – zapytał, nawet nie kończąc myśli, w końcu Tomek doskonale wiedział o co mu chodzi.
- Na dole – niebieskooki przeczesał włosy ręką – Iza znowu zaczęła swoje wywody i się ewakuowali – na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
   Nie miał siły na ten wypad, ale musiał iść. Potrzebowali całej ekipy, a nikogo na zastępstwo nie mieli. Nie tylko go koszmar dnia codziennego ścigał we śnie. Karol i Robert od tego feralnego dnia wzmogli czujność, nie chcąc doprowadzić do sytuacji, w której pozostający w bazie ludzie mogliby zostać narażeni na niespodziewany atak ze strony zombie, jednakże widać też po nich było, że wzrósł w nich strach przed tymi żółtookimi istotami. Byli bladzi i milczący, a w rękach bez przerwy dzierżyli broń. Ewa, dziewczyny i dzieciaki na najmniejszy odgłos przypominający warczenie traciły dech w piersiach, co było bardzo problematyczne, jednak dzięki optymistycznej Pauli oraz Laurze powoli wszystko wracało do normalności.
   A przynajmniej tak im się wydawało.
- Chyba sobie kpisz! – Iza jak zwykle musiała podnieść głos – Jak mi nie wierzysz to zapytaj Tomka! – chłopaki spojrzeli po sobie i chwilę później chłopaki opuścili budynek.
   Dołączyli do rozgadanego trio, słysząc za sobą wołanie czarnowłosej.

- Znowu się tak na ciebie patrzył – mruknęła Iza, przyglądając się swoim paznokciom.
   Kiedy ostatnio robiła sobie manicure? Tydzień przed apokalipsą? Żałowała, że Daria z salonu piękności zwiała razem z innymi, teraz nikt nie mógł zająć się jej dłońmi. Przez codzienne prace domowe zaczęły się szybko przesuszać, a czasem zauważała, że odchodzą jej skórki! Nie raz prosiła chłopaków, aby przynieśli jej krem, kilka razy powiedziała to nawet Paulinie, ale nie zdało się to na wiele. Blondynka przytargała ze sobą z wypadu jedynie jakieś tanie mazidło, z którego nie było najmniejszego pożytku. I jak tu żyć z takimi idiotami?
- Przesadzasz – Asia spojrzała na nią krzywo – Miał jedynie trochę zbolałą minę, bo traktuje go jak powietrze – czerwono włosa dziewczyna rozsiadła się wygodniej na fotelu.
   Gosia spojrzała to na jedną to na drugą. Sama nie wiedziała już co myśleć. Czego chciał Kamil? Czy powinna się tak odsuwać? Może Asia ma rację i on po prostu chce trochę czułości?
   A co jeżeli nie? Nie chciała uchodzić za łatwą lub puszczalską, a z tak cienkimi ścianami i dużą liczbą ludzi w każdym pokoju nie mogłoby być inaczej.
- To, że Robert za każdym razem jak cię dotyka to chce cię przelecieć nie znaczy, że każdy facet taki jest. Nie oceniaj innych swoją miarą – prychnęła Paula i poprawiła okulary na nosie, po czym odepchnęła się od ściany, na której chwilę wcześniej się opierała i wskazała na drzwi prowadzące do kuchni – Idziemy? – zapytała Aśki, uśmiechając się uroczo.
- Zobaczycie, że miałam rację – Iza westchnęła cicho, nawijając kosmyk włosów na palec.
   Dlaczego one wszystkie są takie naiwne?

   Podczas robienia zapasów wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze: Paulina dostała okres. Po drugie: Kamil przewrócił słoiki z ogórkami. Takie połączenie nigdy nie wróżyło nic dobrego.
- Musimy wrócić! – syknęła w stronę Tomka Paulina – Nie mam podpasek – zerknęła przez szparę w drzwiach na gromadzące się po drugiej stronie zombie.
- Nie ma bata, za dużo ich – jej brat spojrzał na nią karcąco.
   To był najgłupszy pomysł na jaki wpadła od czasu akcji podczas pierwszej nocy, gdy prawie zginęła, próbując się dowiedzieć czy zombie to zombie czy zwykły prankster.
- Bez podpasek stąd nie wyjdę – nadymała policzki.
   Chciał spróbować jej wyjaśnić, dlaczego ten pomysł nie wypali, ale widząc jak jego siostrze szklą się oczy, zrezygnował. Płaczem przyciągnęłaby ich jeszcze więcej.
   I jak tu dyskutować z zaokresioną kobietą?

   Gdy w końcu się wydostali, postanowili się rozdzielić. Paulina z Tomkiem poszła po podpaski i tabletki przeciwbólowe, a Kamil, Michał i Łukasz postanowili zapolować na jakieś słodycze. Byli akurat przy półce z Ferrero Rocher, gdy Kamil wpadł na pomysł jak udobruchać Gosię. W końcu niezależnie od tego co przeskrobał to kolacja i czekolada zawsze sobie radziły, więc tym razem nie powinno być inaczej, prawda?
   Chwilę później jego plecak zwiększył wagę dwukrotnie.

- Jesteś pewna? – Kamil spojrzał na Paulinę uważnie – To trochę potrwa, a później macie wartę – widać po nim było, że się wacha, ale wolał poprosić o to Paulinę niż któregoś z chłopaków. Ona, w przeciwieństwie do nich, potrafiła być na tyle taktowna, aby nie wyśmiewać jego romantycznej strony, a czasami nawet potrafiła nieźle go zmotywować samym wyrazem twarzy, gdy jej o czymś mówił. Ewentualnie zbesztać i wprowadzić konieczne poprawki jeżeli było trzeba. Najważniejsze jednak było to, że zawsze dotrzymywała obietnic, a sekrety były u niej bezpieczne, nawet gdy osoba, która jej je zdradziła stała się jej największym wrogiem  - a na tym mu teraz zależało. Żadnych plotek, całkowita dyskrecja i gotowość do kłamania dla dobra sprawy.
- Damy radę – zaśmiała się blondynka, wychylając przez balkon, aby zerknąć na uderzającego w ścianę zombie.
   Żółte oczy potwora od razu skierowały się na jej osobę. Ich zmysły zaskakiwały ją za każdym razem. Czasami zastanawiała się czy to możliwe, aby każdy wykształcił u siebie w sposób niesłychany jeden wybrany zmysł czy może skuteczność słuchu, węchu, wzroku, smaku i dotyku zależała od czynników zewnętrznych?
- Zresztą i tak planowałam wziąć zmianę Tomka, więc wyśpię się w drodze – wzruszyła ramionami.
   W jej niebieskich oczach widać było troskę. Kamil od dawna zdawał sobie sprawę, że Paulina dla brata była gotowa oddać życie, ale z każdym kolejnym dniem obawiał się, że w ten sposób pociągnie go za sobą. Chociaż z drugiej strony Paulina pewnie by sobie nie wybaczyła, że pozwoliła bratu zginąć. To było błędne koło.
- Ta, przyda mu się sen, wygląda jak gówno – zaśmiał się – Bez obrazy – dodał zaraz, unosząc ręce w obronnym geście.
   Wolał nie denerwować dziewczyny z okresem.
- Ty też tak wyglądasz, więc nie siedźcie za długo – odpowiedziała mu z uśmiechem, w którym jednakże nie było widać ani grama radości.

   Przygotowania zajęły Kamilowi ponad godzinę. Pewnie poszłoby szybciej, gdyby poprosił o pomoc którąś z dziewczyn, ale zależało mu na tym, aby zrobić wszystko samodzielnie, specjalnie dla Gosi. Może i nie był najlepszym kucharzem, ale udało mu się przygotować kilka przekąsek i całkiem ładnie ozdobić dzisiejszą kolację, nie niszcząc przy tym wszystkich kuchennych sprzętów. No, może poza tym biednym talerzem, który strącił, gdy szukał tarki.
   Wybrał salon w mieszkaniu, które znajdowało się dokładnie po skosie od tego, które zajęli, gdy tu przyjechali. Dzięki temu wiedział, że nikt nie będzie ich podsłuchiwał, ale też w razie problemów będą mogli połączyć siły z resztą grupy. Pauliny zajęły mieszkanie dokładnie nad nimi, aby lepiej widzieć okolicę i móc kontrolować kto z kim, kiedy i gdzie wychodzi podczas ich małego randez-vous.
   Na środku pomieszczenia znajdował się stolik przykryty białym obrusem oraz czerwoną narzutą, na której w centrum, na białej serwetce, stał prosty, wykonany z wafli, nieprzeterminowanych jeszcze mas krówkowych i oblany czekoladą tort, na którym krzywo napisane było „Dla najpiękniejszej kobiety pod słońcem”. Mały, cukrowy kwiatek zdobił radośnie ciemną masę. Na stoliku stało kilka świeczek, aby było coś widać, gdy zapadnie zmrok, ale też po to, by nadać romantycznego klimatu jak z amerykańskiego filmu. Te, które mu zostały, rozstawił po szafkach i podłodze. Z początku miał problem z ustawieniem kanapy, bo była za wysoka w porównaniu do stolika, który swoją wielkością przypominał ten dla dzieci, w końcu jednak z niej zrezygnował i wyścielił całą podłogę poduszkami. Udało mu się nawet znaleźć radio na baterie oraz kasety do niego.
   Na stoliku postawił jeszcze dwa talerze, sztućce, szklanki i kieliszki do wina, rozsypując dookoła płatki róż, które zerwał w trakcie powrotu do bazy.
- Mam nadzieję, że się jej spodoba – mruknął cicho do siebie, po czym podskoczył zaskoczony, gdy usłyszał za sobą głos Szkielówny.
- Spodoba – zaśmiała się brązowooka – Masz może pożyczyć ogień? – zapytała, widząc jego pytającą minę.

   Dzień powoli chylił się ku zachodowi. Kamil, trochę bardziej zestresowany niż zwykle, ale i mega podekscytowany, podszedł do Gosi.
- Kotku, masz czas? – zapytał, stając tuż za nią i przytulając ją delikatnie od tyłu.
   Brązowowłosa spojrzała na niego, unosząc brew.
- To zależy – mruknęła.
   Kamil uśmiechnął się szeroko, choć trochę ostudziła go ta reakcja. Może jednak naprawdę czymś zawinił? Obraził ją jakoś? Zapomniał o jakiejś ważnej rocznicy? Nic nie przychodziło mu do głowy, ale wiedział, że Gosia nie odpychałaby go bez powodu. Musiał coś zrobić. Tylko co?
- Od czego? – zapytał, przechylając głowę.
   W tym momencie przypominał Gosi szczeniaczka. Takiego ślicznego, trochę wyrośniętego i całkowicie zagubionego w nowym miejscu. Jak mogłaby pogonić kogoś tak uroczego i niewinnego?
- Od tego czy dostanę czekoladę czy nie – uśmiechnęła się do niego ciepło, marszcząc delikatnie nosek.

- Daleko jeszcze? – zapytała Gosia, sunąc ręką po ścianie.
   Gdy tylko zgodziła się pójść z Kamilem, ten postanowił zasłonić jej oczy i teraz, zdana całkowicie na jego łaskę, szła po omacku, prowadzona jego rękami i głosem.
- Kawałek. Jesteśmy prawie na miejscu – zapewnił ją chłopak, uchylając bardziej drzwi.
   Nie kłamał. Kilka kroków później dotarli do salonu. Ustawił Gosię w przejściu i cofnął się, aby przypadkiem jej niczego nie zasłonić, po czym zdjął jej z oczu szalik.
   Gosia z początku nie zrozumiała na co patrzy. Spoglądała na przystrojony pokój i próbowała sobie przypomnieć jaka ważna okazja wypada tego dnia, niestety w głowie miała kompletną pustkę.
- Kamil? – spojrzała na swojego chłopaka niepewnie – O co chodzi? – przekrzywiła głowę, nie odrywając wzroku od jego uśmiechniętej twarzy.
- Pamiętasz jak na walentynki Ola trafiła do szpitala i musieliśmy zrezygnować z planów? – zapytał, a gdy dziewczyna potwierdziła, kontynuował – Stwierdziłem, że powinniśmy to sobie odbić – pocałował ją czule w policzek.
   Gosia zarumieniła się delikatnie. Pamiętała tamten dzień i to, co miała w planach zrobić z tej okazji, ale wszystko trafił szlag. A teraz? Miała idealną okazję, ale ochoty już nie bardzo.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? Inni mogą zacząć gadać – odwróciła się do niego powoli. Chciała coś jeszcze dodać, ale Malec jej na to nie pozwolił.
- Nikt nic nie będzie gadał, a przynajmniej nie w zły sposób – cmoknął ją w nosek – Zadbałem o to, przysięgam – zapewnił ją.
   No dobra, trochę kłamał, bo załatwiły to obie Pauliny i Laura, ale czy to takie ważne? Liczy się efekt!
   Gosia westchnęła cicho. Miała złe przeczucia, w końcu Izy nie da się tak łatwo powstrzymać przed plotkowaniem.

- Całkiem niezłe ci wyszły te szaszłyki – powiedziała z pełnymi ustami Gosia – Na pewno sam je robiłeś? – zapytała ze śmiechem.
- Na sto procent – pokiwał głową z udawaną powagą. Wiedział, że się droczyła, uwielbiała to robić – Jestem mistrzem w robieniu szaszłyków – na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech.
   Cóż, może i szaszłyki to jedyna rzecz, która wyszła mu w miarę dobrze, ale i tak był dumny, że zrobił wszystko własnoręcznie. No i jeszcze Gosia go pochwaliła! Czuł, że ten dzień był jego szczęśliwym.
- No widzę, widzę – prychnęła rozbawiona Rudzińska – Może w przyszłości się przebranżowisz i zostaniesz kucharzem? – zapytała, biorąc kolejnego gryza.
   Brązowowłosy zaśmiał się. Nawet jakby miał do tego smykałkę to i tak nie zrezygnowałby z bycia mechanikiem samochodowym.
- To by znaczyło, że musiałbym się wyprowadzić gdzieś dalej, bo w Rośszycach nie potrzebują tak dobrych pracowników – pochylił się w jej stronę, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę.
   Gosia przewróciła oczami rozbawiona. Czasami ją powalał. Brakowało jej tej lekkiej, przyjaznej atmosfery. Dzień w dzień martwiła się, czy Kamil wróci cało do bazy, a gdy już go widziała, wracało do niej wszystko co mówiła Iza, przez co nie wiedziała jak reagować na to, co on mówi. To nie tak, że wierzyła Izie bezgranicznie, po prostu to wszystko miało sens – widziała jak Kamil zachowuje się względem innych dziewczyn i to sprawiało, że miała mętlik w głowie. Zdradzał ją? Chciał zdradzić? Eksperymentował? Sprawdzał ją? Chciała zapytać, ale bała się, że w ten sposób go straci.
- To zamieszkalibyśmy w Warszawie – spojrzała mu w oczy.
   Nawet nie zauważyła kiedy tak blisko się przysunął. Siedzieli twarzą w twarz, a jego ciepły oddech owiewał jej usta.
- Ewentualnie w Paryżu – uśmiechnął się, muskając delikatnie jej wargi swoimi.
   Na chwilę straciła dech w piersiach. Kiedy ostatnio byli sam na sam? Przez ponad miesiąc ciągle ktoś im towarzyszył i teraz wręcz czuła jak bolesna była ta wymuszona odległość.
- Chyba wolałabym Nowy York – powiedziała znacznie ciszej niż zamierzała.
   Gdy tylko wypowiedziała te słowa, Kamil nieznacznie się odsunął. Nie spodobało jej się to. Złapała go za przód koszulki i przyciągnęła do siebie, całując czule.
   Kamil zamrugał zaskoczony. Nie tego się spodziewał. Owszem, brakowało mu tego, co było między nimi przed rozpoczęciem gry, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie mogli zapominać się przy innych. Czyżby i Gosia zdawała sobie z tego sprawę i dlatego była dla niego taka oziębła?
   W sumie to nie musiał tego wiedzieć. Objął ją mocno i pogłębił pocałunek, przesuwając jedną rękę wzdłuż jej pleców. Czuł, jak spina się pod wpływem jego dotyku, by zaraz wyprężyć się i przylgnąć do niego jeszcze mocniej. Przestrzeń między nimi zniknęła na dobre.
   Czy to zawsze było tak przyjemne? Nie pamiętała tego, jednak wiedziała, że na pewno tym razem było inaczej. Oderwała się od niego na chwilę, chciała mu coś powiedzieć, ale wszystkie myśli uciekły jej z głowy, gdy poczuła jego usta na swojej szyi. Ciepło, które rozchodziło się po jej ciele odbierało jej zdolność racjonalnego myślenia. Jedyne czego chciała w tym momencie to aby nie przestawał. Więcej. Więcej. Tylko tyle.
   Zatraceni w doznaniach nie słyszeli zbiegających po schodach osób. Ich świat skurczył się tylko do tego pokoju, poduszek na których siedzieli i do nich samych.
   Kamil schodził z pocałunkami coraz niżej. Musnął wargami jej dekolt, ramiona, pchnął ją, aby się położyła i  wrócił do jej twarzy.
   Nie chciał naciskać, ale tak długo na nią czekał, że nie potrafił się powstrzymać. Chciał mieć ją całą tylko dla siebie. Jej serce, duszę i ciało – koniecznie w tej kolejności. A to oznaczało czekanie.
   Gosia jednak miała całkiem inne plany. Pogłaskała go po policzku, a gdy podniósł na nią wzrok, podciągnęła koszulkę do góry.
   Więcej nie było mu trzeba. Uśmiechnął się i przesunął się z pocałunkami niżej, znacznie niżej.

   W tym samym momencie tuż pod ich oknem trwała zacięta walka.


***
Przepraszam za tak mało pożądania w pożądaniu! :( Ale jeżeli chodzi o Kamila i Gosię to mam w związku z nimi trochę inne plany i tematu na daną chwilę nie mogłam za bardzo rozwinąć :)
Nie żeby nic tam nie zaszło... Pozostawiam dalszą część Waszej wyobraźni :)

Zajrzyjcie do Księgi Życzeń i zakładki Spis Treści, aby wejść w ankiety! :) Zapraszam również do współpracy <3
Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze, wiele to dla mnie znaczy :*
Grafika należy do WinO :)

Pozdrawiam :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

♥♥♥